Kurwa mać. Lepiej tego ująć
nie można. Zbyszek poczuł ostry ból gdzieś z tyłu głowy i wiedział, że na
śmierć nie mógł liczyć. Ewidentnie nie miał szczęścia.
- Zibi? E, Zbychu? - Ktoś
ściskał nerwowo jego dłoń, a ten szarpnął nią lekko.
- Rusin, on poruszył dłonią! -
Zawołał ktoś na tyle głośno, że hałas ranił chłopakowi uszy. Zacisnął mocniej
powieki.
- Zibi no, proszę cię!
Powiedz, że żyjesz. Nie umieraj skurwielu! - Usłyszał krótki śmiech gdzieś w
odległym kącie.
- Kosa, daj spokój, zostaw, bo
niechcący sam go zabijesz. – Kosok czuł się zdezorientowany. Z jednej strony
przerażała go ta sytuacja a z drugiej czuł się cholernie winny, że zostawił go
wtedy samego.
- Zibi, bracie, słyszysz mnie?
- Zapytał Jacek, fizjoterapeuta drużyny. Trochę nieogarnięty, jak to ludzie z
polskiej służby zdrowia. Cokolwiek on miał z tym wspólnego. Bartman
mimowolnie zamrugał. Koniec wolności, koniec spokoju. Po kilku sekundach ciszy
doszło go westchnięcie. Zbyszek stwierdził, że najwyraźniej czekano na
jakąkolwiek reakcję z jego strony.
- Spierdalaj - wyjąkał. Zaczął
kontaktować ze światem. Wiedział, że coś się stało, jednak nie zapamiętał
niczego, prócz tępego bólu z tyłu głowy.
- Nie denerwuj się, stary. –
Grzesiek wyszczerzył się. Tak, chociaż on miał powód do radości. - Jak się
cieszę, że żyjesz! - Wydawał się tym faktem podekscytowany.
- Nie jestem twoim gejem -
burknął brunet próbując obrócić się na drugą stronę. Syknął, pożałował tej
decyzji.
- Co jest? - Powoli otworzył
oczy, jednak jasne światło raziło go niemiłosiernie.
- Straciłeś przytomność, Kosa
mówił, że nic nie jadłeś i jesteś markotny, źle się czujesz? - Zibi spojrzał na
Kosoka z iskierką mordu w oczach.
- Ten chuj kłamie.
- Jacek, nie słuchaj go,
siekiera ma rację – tym razem głos zabrał Krzysiek. Teraz już wiedział, do kogo
należał ten krótki chichot! Kolejny zdrajca.
- W takim razie, sorry,
Zbyszku. Kroplówka i odpoczywaj, może ogarniesz do wieczora.
- Kroplówka? - Jęknął. Miał
wrażenie, że pisnął, a miny kolegów to potwierdzały, mimo wszystko nie chciał
czuć się bardziej upokorzony niż teraz. - Dobra, co chcesz. Co tak cicho, gdzie
reszta?
- Na treningu, tylko my
zostaliśmy. No i Olieg gdzieś się tam kręcił, ale Andrzej go wykiwał, jak
zwykle – Igła ryknął śmiechem. Bartman nie zrozumiał żartu, ale to nie było
istotne. Nienawidził ich za to. Tolerował, szanował, ale w tej chwili po prostu
z całego serca nienawidził. Przez nich miał spędzić pół dnia z igłą w ramieniu.
Z drugiej strony nie dziwił im się, sam pewnie też zareagowałby podobnie.
Zbyszek siedział na łóżku i
rozglądał się nerwowo po pokoju. Uciekłby stamtąd, gdyby nie ta cholerna
kroplówka, którą na siłę mu podłączono i na nic zdały się jego błagania i
modlitwy. Dodatkowo nie mógł znieść tych ukradkowych spojrzeń Ignaczaka, który
uparł się, że zostanie jego osobistą pielęgniarką.
- Która godzina? - Burknął
Zibi.
- Czternasta, zaraz obiad –
odpowiedział i odwrócił się w jego stronę. - Nie lubisz igieł?
- No kurwa, a jak myślisz? To
przez ciebie, tępy chuju! A nie, przepraszam. Nienawidzę igieł. Niedobrze mi
się robi. Możesz już ją wziąć, bardzo proszę, tępy chuju? - Bartman przybrał
minę skazanego na wieczne męki i spojrzał na Ignaczaka. Ufał, że to pomoże i
ten stąd wyjdzie, chociaż próbował już wszystkiego. Chłopak przyjrzał mu się
bacznie.
- Bawi cię to? Stary, moja
cierpliwość też kiedyś się skończy. Ty myślisz, że co? Nie mam zamiaru znosić
twoich zachcianek i ciągłych pretensji pod moim adresem. Czepiasz się każdego
dookoła, no kurwa! A tępy chuj, to mój tekst i kij ci w dupę, sadysto! –
Zielonooki nie mógł powstrzymać uśmiechu. Poczucie humoru Krzyśka zawsze będzie
wyprowadzało go z równowagi z tym, że w tym momencie akurat tego potrzebował.
- Dobra, dziadku. Przepraszam.
- Zibi zwinnie pozbył się swojej udręki odetchnął głęboko.
- Wiesz, że Jacuś się
zdenerwuje? – Ignaczak zmarszczył brwi.
- A wiesz, że ty mnie
denerwujesz? Jacek, to Jacek, nic mi nie jest, a chyba wiem lepiej jak się
czuję, niż on. - W tym samym momencie lekko zakręciło mu się w głowie, naprawdę
lekko.
- E, na pewno wszystko okej? -
Zapytał niby to mimochodem.
- Siedzę tutaj trzy godziny,
czuję się dobrze, chce mi się szczać, mogę iść? - Wyrecytował Zbyszek. Krzysiek
spojrzał na niego i tylko skinął głową.
- Nie boli Cię głowa, nie masz
zawrotów? Bo wiesz, że uderzy...
- Nie, nic mi nie jest. To
wszystko, panie doktorze? - Przerwał niegrzecznie. Zmierzył starszego kolegę
spojrzeniem i w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Rusin.
- Nie no, kurwa.
- Nie byłbym taki pewien, czy
nic ci nie jest. - Krzysiek wzdrygnął się mimowolnie i spojrzał z troską na
przyjaciela.
- Właśnie, jak wrócimy do
Rzeszowa, to śmigasz mi na badanie krwi. Te papiery przekażesz swojemu
lekarzowi prowadzącemu, doktorowi Krajewskiemu, dobrze pamiętam? - Zapytał
lekarz wyręczając Bartmanowi kopertę z dokumentami. Ten skinął głową.
- Znowu igła?
- To konieczne, ostatnio nie
robiłeś tych badań, takie tam drobiazgi. Po prostu dokumentacja musi się
zgadzać, rozumiesz.
- Dobra, okej - burknął
chłopak. Chciał stąd wyjść jak najszybciej, miał wrażenie, że ten pokój będzie
mu się śnił po nocach.
- Zibi, żeby było jasne... -
zaczął. – Kosa z Igłą o wszystkim wiedzą i zarzekali się, że osobiście
dopilnują, żebyś te badania zrobił. Podejrzewam przemęczenie, ale w twoim wieku
i przy twojej kondycji, to niepokojące.
- Jasne – syknął. –
Zajebiście.
Wyszedł z pomieszczenia i na
jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wojtek właśnie otwierał drzwi do
swojego pokoju, więc Zibi podniósł głowę i uśmiechnął się w jego stronę. Miał
nadzieję, że wystarczająco wiarygodnie, bo stracił właśnie resztki sił. Czuł
się rozbity, miał nadzieję, że facet będzie na tyle bystry, żeby zrozumieć, że
nie ma najmniejszej ochoty na rozmowę.
- Zbychu, jak się czujesz? -
Zapytał. Jak zwykle, bardziej rozgadanego człowieka nie ma w żadnej innej
drużynie. Nie licząc Ignaczaka, ten akurat jest ponad wszystkim.
- Spoko, tylko zmęczony
jestem. - Jakby oprzytomniał, spojrzał na niego. - Już po treningu?
- No, nic ciekawego cię nie
ominęło.
- Jasne. Nic nowego.
- Ty wiesz jak podkowa nas
wystraszyła? - Doszedł do głośny ton z drugiego końca korytarza. - Pajac jeden!
Już myślałem, że zszedłeś.
- Nie wiem, co oni wszyscy wam
nagadali na mój temat, ale jeszcze taki szybki nie jestem, żeby zejść, Alek. –
Grzyb spoglądał z zdezorientowaniem na jednego i drugiego.
- A twa zacna twarz mocno cię
boli? - Zapytał Achrem mrużąc lekko oczy.
- E, nie? Czemu miałby boleć?
- Bo Igła ci w ryj
napierdalał, kiedy cię umarłego na tej podłodze znalazł. – Usłyszał i odwrócił
się na pięcie. No tak, wszystko wiedzący kapitan.
- Ale z was kurwyyyy –
przeciągnął zielonooki.
- Nie większe, niż ty –
usłyszał gdzieś za sobą. Grzesiek wyszczerzył się do nich i zahaczył Zbyszka
ramieniem. - Chodźcie na dół, głodny jestem.
- Ooo, no co ty kurwa nie
powiesz, wiecznie nienażarty kabanosie? - Westchnął brunet bezskutecznie
naśladując ton Kosoka. Ten prychnął zrezygnowany, ignorując zaczepkę kolegi.
Uśmiechnął się. Szczerze, bez skrywanych emocji, najzwyczajniej w świecie się
uśmiechnął.
_______________________________________________
Yup. Wiem, że za często dodaję, ale nie mogę się powstrzymać.
Yup. Wiem, że za często dodaję, ale nie mogę się powstrzymać.
I obiecuję, że się opamiętam i dam wam na jakiś czas spokój z moimi wypocinami.
Jak już zauważyłyście, to coś różni się od pozostałych cosi -ja i mój cięty dowcip, ehe - ale po prostu odczuwałam jakąś taką potrzebę napisania czegoś głupiego. Sorry not sorry.
Tak się jaram pisaniem, że się zaraz wypalę.
Jak już zauważyłyście, to coś różni się od pozostałych cosi -
I dziękuję wam! Za to, że jesteście, że czytacie te bazgroły, że motywujecie! Znaczy wiele ♥
Nie opamiętuj się, nie przestawaj pisać! Nie, nie, nie! I jeszcze raz nie!
OdpowiedzUsuńCo mu jest? Niepokojące jest te omdlenie i boję się jaką Zbyszkowi chorobę wetkniesz :(
I ewidentnie brakuje jakiejkolwiek wzmianki o Miśku ... :(
Nie! nie wstawiaj rzadziej! to wszystko jest bardzo tajemnicze i niepokojące. prosaen masochistka chce więcej.
OdpowiedzUsuńprotestuję i nie zgadzam się i masz pisać!!
OdpowiedzUsuńBoże, uwielbiam ffki z dobrze wypisanymi przekleństwami! Szczerze powiedziawszy nauczyłam sie kilku dzieki tobie xD Ten rozdział był cholernie pozytywny mimo wszystko i już nie moge się doczekać częsci kolejnej
Ta dam! Me again xd
OdpowiedzUsuńNOPE. Wstawiaj tak jak wstawiasz.
Refleks szachisty 4eva! :D
Ale.. Ja nie wiem co napisać, bo nie wiem co mam myśleć o tym co się u nich dzieje. Zaciazony Zbych xd a tak na serio to ci nim? I ja - pff... pewnie nie tylko ja - czekam na Misia tutaj.
Podoba mi się! Zdecydowanie mi się podoba, bo czemu niby nie?
OdpowiedzUsuńDobre przekleństwo nie jest złe, a jeśli nikt sie nie obrazi to jest już super!
Dodawaj często, mnie w to graj:)
Trochę nieogarnięty, jak to ludzie z polskiej służby zdrowia' xD hahahaah ale im pojechałaś xp
OdpowiedzUsuńhmm....w sensie, że on tęskni za Michasiem, prawda?:P I dlatego nie je i mdleje..:p No bo co innego?;p