niedziela, 21 lipca 2013

Deszczowy dzień: cz. II

Kurwa mać. Lepiej tego ująć nie można. Zbyszek poczuł ostry ból gdzieś z tyłu głowy i wiedział, że na śmierć nie mógł liczyć. Ewidentnie nie miał szczęścia.

- Zibi? E, Zbychu? - Ktoś ściskał nerwowo jego dłoń, a ten szarpnął nią lekko. 

- Rusin, on poruszył dłonią! - Zawołał ktoś na tyle głośno, że hałas ranił chłopakowi uszy. Zacisnął mocniej powieki.

- Zibi no, proszę cię! Powiedz, że żyjesz. Nie umieraj skurwielu! - Usłyszał krótki śmiech gdzieś w odległym kącie. 

- Kosa, daj spokój, zostaw, bo niechcący sam go zabijesz. – Kosok czuł się zdezorientowany. Z jednej strony przerażała go ta sytuacja a z drugiej czuł się cholernie winny, że zostawił go wtedy samego.

- Zibi, bracie, słyszysz mnie? - Zapytał Jacek, fizjoterapeuta drużyny. Trochę nieogarnięty, jak to ludzie z polskiej służby zdrowia. Cokolwiek on miał z tym wspólnego.  Bartman mimowolnie zamrugał. Koniec wolności, koniec spokoju. Po kilku sekundach ciszy doszło go westchnięcie. Zbyszek stwierdził, że najwyraźniej czekano na jakąkolwiek reakcję z jego strony.

- Spierdalaj - wyjąkał. Zaczął kontaktować ze światem. Wiedział, że coś się stało, jednak nie zapamiętał niczego, prócz tępego bólu z tyłu głowy.

- Nie denerwuj się, stary. – Grzesiek wyszczerzył się. Tak, chociaż on miał powód do radości. - Jak się cieszę, że żyjesz! - Wydawał się tym faktem podekscytowany.

- Nie jestem twoim gejem - burknął brunet próbując obrócić się na drugą stronę. Syknął, pożałował tej decyzji.

- Co jest? - Powoli otworzył oczy, jednak jasne światło raziło go niemiłosiernie.

- Straciłeś przytomność, Kosa mówił, że nic nie jadłeś i jesteś markotny, źle się czujesz? - Zibi spojrzał na Kosoka z iskierką mordu w oczach.

- Ten chuj kłamie.

- Jacek, nie słuchaj go, siekiera ma rację – tym razem głos zabrał Krzysiek. Teraz już wiedział, do kogo należał ten krótki chichot! Kolejny zdrajca.

- W takim razie, sorry, Zbyszku. Kroplówka i odpoczywaj, może ogarniesz do wieczora.

- Kroplówka? - Jęknął. Miał wrażenie, że pisnął, a miny kolegów to potwierdzały, mimo wszystko nie chciał czuć się bardziej upokorzony niż teraz. - Dobra, co chcesz. Co tak cicho, gdzie reszta?

 - Na treningu, tylko my zostaliśmy. No i Olieg gdzieś się tam kręcił, ale Andrzej go wykiwał, jak zwykle – Igła ryknął śmiechem. Bartman nie zrozumiał żartu, ale to nie było istotne. Nienawidził ich za to. Tolerował, szanował, ale w tej chwili po prostu z całego serca nienawidził. Przez nich miał spędzić pół dnia z igłą w ramieniu. Z drugiej strony nie dziwił im się, sam pewnie też zareagowałby podobnie. 

Zbyszek siedział na łóżku i rozglądał się nerwowo po pokoju. Uciekłby stamtąd, gdyby nie ta cholerna kroplówka, którą na siłę mu podłączono i na nic zdały się jego błagania i modlitwy. Dodatkowo nie mógł znieść tych ukradkowych spojrzeń Ignaczaka, który uparł się, że zostanie jego osobistą pielęgniarką.

- Która godzina? - Burknął Zibi.

- Czternasta, zaraz obiad – odpowiedział i odwrócił się w jego stronę. - Nie lubisz igieł?

- No kurwa, a jak myślisz? To przez ciebie, tępy chuju! A nie, przepraszam. Nienawidzę igieł. Niedobrze mi się robi. Możesz już ją wziąć, bardzo proszę, tępy chuju? - Bartman przybrał minę skazanego na wieczne męki i spojrzał na Ignaczaka. Ufał, że to pomoże i ten stąd wyjdzie, chociaż próbował już wszystkiego. Chłopak przyjrzał mu się bacznie.

- Bawi cię to? Stary, moja cierpliwość też kiedyś się skończy. Ty myślisz, że co? Nie mam zamiaru znosić twoich zachcianek i ciągłych pretensji pod moim adresem. Czepiasz się każdego dookoła, no kurwa! A tępy chuj, to mój tekst i kij ci w dupę, sadysto! – Zielonooki nie mógł powstrzymać uśmiechu. Poczucie humoru Krzyśka zawsze będzie wyprowadzało go z równowagi z tym, że w tym momencie akurat tego potrzebował.

- Dobra, dziadku. Przepraszam. - Zibi zwinnie pozbył się swojej udręki odetchnął głęboko.

- Wiesz, że Jacuś się zdenerwuje? – Ignaczak zmarszczył brwi.

- A wiesz, że ty mnie denerwujesz? Jacek, to Jacek, nic mi nie jest, a chyba wiem lepiej jak się czuję, niż on. - W tym samym momencie lekko zakręciło mu się w głowie, naprawdę lekko.

- E, na pewno wszystko okej? - Zapytał niby to mimochodem.

- Siedzę tutaj trzy godziny, czuję się dobrze, chce mi się szczać, mogę iść? - Wyrecytował Zbyszek. Krzysiek spojrzał na niego i tylko skinął głową.

- Nie boli Cię głowa, nie masz zawrotów? Bo wiesz, że uderzy...

- Nie, nic mi nie jest. To wszystko, panie doktorze? - Przerwał niegrzecznie. Zmierzył starszego kolegę spojrzeniem i w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Rusin.

- Nie no, kurwa.

- Nie byłbym taki pewien, czy nic ci nie jest. - Krzysiek wzdrygnął się mimowolnie i spojrzał z troską na przyjaciela.

- Właśnie, jak wrócimy do Rzeszowa, to śmigasz mi na badanie krwi. Te papiery przekażesz swojemu lekarzowi prowadzącemu, doktorowi Krajewskiemu, dobrze pamiętam? - Zapytał lekarz wyręczając Bartmanowi kopertę z dokumentami. Ten skinął głową.

- Znowu igła?

- To konieczne, ostatnio nie robiłeś tych badań, takie tam drobiazgi. Po prostu dokumentacja musi się zgadzać, rozumiesz.

- Dobra, okej - burknął chłopak. Chciał stąd wyjść jak najszybciej, miał wrażenie, że ten pokój będzie mu się śnił po nocach.

- Zibi, żeby było jasne... - zaczął. – Kosa z Igłą o wszystkim wiedzą i zarzekali się, że osobiście dopilnują, żebyś te badania zrobił. Podejrzewam przemęczenie, ale w twoim wieku i przy twojej kondycji, to niepokojące.

- Jasne – syknął. – Zajebiście.

Wyszedł z pomieszczenia i na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wojtek właśnie otwierał drzwi do swojego pokoju, więc Zibi podniósł głowę i uśmiechnął się w jego stronę. Miał nadzieję, że wystarczająco wiarygodnie, bo stracił właśnie resztki sił. Czuł się rozbity, miał nadzieję, że facet będzie na tyle bystry, żeby zrozumieć, że nie ma najmniejszej ochoty na rozmowę.

- Zbychu, jak się czujesz? - Zapytał. Jak zwykle, bardziej rozgadanego człowieka nie ma w żadnej innej drużynie. Nie licząc Ignaczaka, ten akurat jest ponad wszystkim.

- Spoko, tylko zmęczony jestem. - Jakby oprzytomniał, spojrzał na niego. - Już po treningu?

- No, nic ciekawego cię nie ominęło. 

- Jasne. Nic nowego.

- Ty wiesz jak podkowa nas wystraszyła? - Doszedł do głośny ton z drugiego końca korytarza. - Pajac jeden! Już myślałem, że zszedłeś.

- Nie wiem, co oni wszyscy wam nagadali na mój temat, ale jeszcze taki szybki nie jestem, żeby zejść, Alek. – Grzyb spoglądał z zdezorientowaniem na jednego i drugiego.

- A twa zacna twarz mocno cię boli? - Zapytał Achrem mrużąc lekko oczy.

- E, nie? Czemu miałby boleć?

- Bo Igła ci w ryj napierdalał, kiedy cię umarłego na tej podłodze znalazł. – Usłyszał i odwrócił się na pięcie. No tak, wszystko wiedzący kapitan. 

- Ale z was kurwyyyy – przeciągnął zielonooki.

- Nie większe, niż ty – usłyszał gdzieś za sobą. Grzesiek wyszczerzył się do nich i zahaczył Zbyszka ramieniem. - Chodźcie na dół, głodny jestem.

- Ooo, no co ty kurwa nie powiesz, wiecznie nienażarty kabanosie? - Westchnął brunet bezskutecznie naśladując ton Kosoka. Ten prychnął zrezygnowany, ignorując zaczepkę kolegi. Uśmiechnął się. Szczerze, bez skrywanych emocji, najzwyczajniej w świecie się uśmiechnął.

_______________________________________________
Yup. Wiem, że za często dodaję, ale nie mogę się powstrzymać. 
I obiecuję, że się opamiętam i dam wam na jakiś czas spokój z moimi wypocinami.
Jak już zauważyłyście, to coś różni się od pozostałych cosi - ja i mój cięty dowcip, ehe - ale po prostu odczuwałam jakąś taką potrzebę napisania czegoś głupiego. Sorry not sorry.
Tak się jaram pisaniem, że się zaraz wypalę.
I dziękuję wam! Za to, że jesteście, że czytacie te bazgroły, że motywujecie! Znaczy wiele ♥

6 komentarzy:

  1. Nie opamiętuj się, nie przestawaj pisać! Nie, nie, nie! I jeszcze raz nie!
    Co mu jest? Niepokojące jest te omdlenie i boję się jaką Zbyszkowi chorobę wetkniesz :(
    I ewidentnie brakuje jakiejkolwiek wzmianki o Miśku ... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie! nie wstawiaj rzadziej! to wszystko jest bardzo tajemnicze i niepokojące. prosaen masochistka chce więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. protestuję i nie zgadzam się i masz pisać!!
    Boże, uwielbiam ffki z dobrze wypisanymi przekleństwami! Szczerze powiedziawszy nauczyłam sie kilku dzieki tobie xD Ten rozdział był cholernie pozytywny mimo wszystko i już nie moge się doczekać częsci kolejnej

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta dam! Me again xd

    NOPE. Wstawiaj tak jak wstawiasz.

    Refleks szachisty 4eva! :D

    Ale.. Ja nie wiem co napisać, bo nie wiem co mam myśleć o tym co się u nich dzieje. Zaciazony Zbych xd a tak na serio to ci nim? I ja - pff... pewnie nie tylko ja - czekam na Misia tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się! Zdecydowanie mi się podoba, bo czemu niby nie?
    Dobre przekleństwo nie jest złe, a jeśli nikt sie nie obrazi to jest już super!
    Dodawaj często, mnie w to graj:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę nieogarnięty, jak to ludzie z polskiej służby zdrowia' xD hahahaah ale im pojechałaś xp

    hmm....w sensie, że on tęskni za Michasiem, prawda?:P I dlatego nie je i mdleje..:p No bo co innego?;p

    OdpowiedzUsuń