Wbiegłem po schodach zatrzaskując z impetem
drzwi. To było już bez znaczenia. To było dawno. To była pomyłka. Najwyraźniej
zbyt wiele oczekiwałem. Teraz już sam nie wiem. Popełniłem błąd, zraniłem go.
Co z tego, że ja tego chciałem, skoro on nie. Przeszłości nie należy
roztrząsać, ale nie potrafiłem inaczej. Chciałem krzyczeć, poczułem kolejną
falę bólu. To przekraczało wszelkie granice, nie mogłem dłużej go w ten sposób
wykorzystywać. Rozejrzałem się i sięgnąłem po plecak. Nawet nie było
okazji, żeby rozpakować najpotrzebniejsze rzeczy.
Skierowałem się na dół, wybiegając na zewnątrz -
przede mną nicość, za mną ciemność. Nie było dokąd uciec, ale musiałem. Każda
chwila z nim zbyt wiele mnie kosztowała. Zacząłem biec, prosto przed siebie, na
oślep. Nie martwiłem się dokąd mnie to zaprowadzi.
Poczułem czyjeś ramiona kurczowo zaciskające się
wokół mnie, usiłowałem się wyrwać, słyszałem Jego cichy szept. Każda prośba,
każde Jego słowo działało na mnie kojąco. Zawsze taki był. Był, kiedy go
najbardziej potrzebowałem. Czy tak właśnie postępują przyjaciele?
On był dla mnie wszystkim.
- Już, już
spokojnie. Michał, proszę, jestem tutaj...
Dłoń Zbyszka powędrowała wyżej, muskając lekko
mój podbródek. Czułem Jego ciepło, obecność, wsparcie. Wziąłem głęboki wdech
porywając się na najbardziej zwariowaną rzecz jaką mogłem w życiu zrobić.
Objąłem twarz Bartmana, brutalnie przywierając do Jego ust. Nie dałem mu chwili
na reakcję, a przez moment miałem wrażenie, jakbym go w tym momencie
wykorzystywał. Jego kolejny ruch rozwiał moje obawy. Pochylił się nieco i
delikatnie musnął płatek mojego ucha. Ciepły dreszcz przeszył moje ciało, a w
odpowiedzi mogłem tylko objąć go jeszcze mocniej.
- Tęskniłem za tobą – wyszeptał całując mnie w
skroń. Wolną ręką zmierzwił moje włosy wtulając w siebie z całych sił.
12 października 2012 roku
To był dla zielonookiego ciężki dzień. Miał za
sobą nieudany trening, kolejną burę od trenera - sam już nie wiedział
którą, przestał liczyć. Bał się o Michała, nie miał z nim żadnego kontaktu.
Odkąd poznał Ewę całkowicie postradał rozum. Za wszelką cenę chciał o nim
zapomnieć. Każdego dnia wmawiał sobie, że to wszystko, co czuje, to tylko jego
chory wymysł. Nigdy nie kierował się sercem i teraz też nie powinien. Ale nie
potrafił inaczej.
Wszędzie słyszał jego śmiech widział to
rozbiegane z ekscytacji spojrzenie po każdym kolejnym meczu. Iskierki
przygnębienia jak i wybuchy radości w jego oczach były na porządku dziennym.
Nie było wieczoru, kiedy nie myślał o tym, co Kubiak czuje. Właśnie w tym
konkretnym momencie, kiedy on nie potrafił odnaleźć siebie w nowej
rzeczywistości. Cały czas żałował swojej decyzji.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi,
jednocześnie przerywający błogą ciszę. Zbyszek przewrócił oczami i opadł na
poduszkę licząc, że gość odejdzie. Wręcz przeciwnie, dołączyły do tego odgłosy
pukania, ba, walenia w ten kawałek drewna. Poderwał się z miejsca
wypowiadając pod nosem wiązankę przekleństw, ale kiedy otworzył wiedział, że
coś się stało. I to nie było nic dobrego.
Spojrzenie jego ojca mówiło wszystko. Nie musiał
niczego dodawać. Wpatrywał się w syna z politowaniem, żalem, współczuciem i
bólem, jakiego nie można w żaden sposób zdefiniować. Trzy słowa odbijały się
echem w jego głowie. Zbyszek kiwał przecząco głową, tylko na tyle było go stać.
To nie było
możliwe.
To się nie dzieje
naprawdę.
KONIEC
____________________________________________
Proszę, nie bijcie! Lubię niedopowiedzenia.
Czy coś nowego uda mi się naskrobać, to czas pokaże.
Przepraszam za to wyżej. Możecie czuć się
rozczarowane i wcale się wam nie dziwię.
kurwa.
OdpowiedzUsuńale co? jak? co właściwie się wydarzyło? czyli ten sen to było to wszystko przedtem czy właściwie co?
nie myśl sobie, że Cię zjeżdżam czy coś w tym stylu, bo to jest fantastyczne. ale strasznie mnie boli i cholera, gratulacje, jesteś już drugą osobą, która doprowadziła mnie dzisiaj do płaczu.
pisz więcej, ja w tym czasie owinę się jakimś kocykiem i popłaczę sobie smutno w kąciku :c
Jestem skołowana i szczerze mówiąc nie wiem co mam napisać. Z jednej strony ta pierwsza część sprawiła, że moje serce zabiło szybciej z radości na myśl, że Michał przy Zbyszku odzyska spokój ducha a z drugiej to wspomnienie z części drugiej sprawia, że ja naprawdę nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. A ja nie lubię niedopowiedzeń, więc jak dla mnie zakończeniem będzie "i żyli długo i szczęśliwie":P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz, bo robisz to świetnie:)
to jest jak zwykle piękne, no ale kurwa nie rozumiem do końca. miało mi się wyjaśnić dlaczego tytuł "Sen" ale jestem najwyraźniej za głupia i nie łapię. jeszcze raz czytam, no ale znowu kurwa no, ja Cię kocham po prostu ale za to niedopowiedzenie to... ♥
OdpowiedzUsuńi nie wiem czego, ale nagle mi do głowy przyszło że te trzy słowa to "Michał nie żyje" Boże! sama nie wiem dlaczego, ale to samo tak wyszło ;______♥
Czyli Michał tak naprawdę zginął a to wszystko było snem Zbysia? Ała... Moje serce...
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że piszesz świetnie i to było świetne i tak żałuję, że wczesniej nie zaczęłaś pisać!
Czyli najpierw umarła Monika, potem Michał się załamał, chciał popełnić samobójstwo, Zbyszek go uratował, zabrał do lasu, trochę się poprawiło, ale Michaś i tak popełnił potem samobójstwo i to, co było pierwsze, ten prolog, to to co sie stało na końcu, tak?:D:D
OdpowiedzUsuń