środa, 17 lipca 2013

Sen: e04


Co ja sobie wyobrażałem? Nie potrafiłem tak dłużej. Nie mogłem. Siedziałem na łóżku i przez cały ten  czas czułem na sobie spojrzenie Zbyszka. Nie moja wina, że nie potrafił zrozumieć przeciętnego człowieczka, który ma wizje. Stał nade mną jak ta święta krowa. Paranoja. Nie miał nic lepszego do roboty, tylko podpierał ścianę w drugim końcu pokoju.

- Nie jestem wariatem - powtórzyłem spokojnie po raz setny.  Zostałem zignorowany.

- Potrójna porcja lodów śmietankowych z syropem malinowym i czekoladą? – Zapytał nagle. Na mojej twarzy zagościł niezauważalny uśmiech. Pamiętał. 

- O północy? 

- No weź.

Chwilę później pociągnął mnie za rękaw i wyciągnął z pokoju. Nie opierałem się, bo i po co? 

- Dla mnie podwójna porcja syropu. – Zastrzegłem. Czułem się niepewnie i nękały mnie wyrzuty sumienia. Nie docierało do mnie jak mogłem go uderzyć? Co mnie napadło? Nie chciałem tego roztrząsać, nie widziałem takiej potrzeby. Mogłem tylko Bartmana przepraszać, ale on nie chciał tego słuchać. A przecież chciałem mu dać jak najwięcej siebie. Dopóki mogłem. 

- A dla mnie dużo czekolady. Dużo, dużo, DUŻO. – Westchnąłem, a ten spojrzał na mnie pytająco.
Wbiegliśmy do kuchni i wpadłem na blat, bo oczywiście nikt nie pomyślał o tym, żeby zapalić światło. 

- Wszystko okej? – Zapytał zlękniony i odszukał włącznik. 

- Spoko, tylko przypierdoliłem se w rękę. 

Kurwa, serio bolało. Machnąłem nią kilka razy, co oczywiście równało się z bezgraniczną troską Zbyszka o moje zdrowie. 

- Pokaż, może złamałeś… 

- Nic mi nie jest. – I po co ta panika? 

- Skoro tak mówisz. – Wzruszył ramionami i wyjął z lodówki lody i czekoladę. 

- Wyjmij pucharki. Są w tej szafce nad tobą. – Rzeczywiście tam były.

- O czym myślisz? – Zapytał wrzucając czekoladę do miksera. Uświadomiłem sobie, że od jakieś chwili gapię się tępo w zlew. 

- O tym, że nadal rozpierdalasz kuchnię jak popadnie. 

Usiłowałem zmienić temat. Oby skutecznie. Nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko pod nosem kiwając ledwo zauważalnie głową. 

Nałożyłem do naczyń określoną porcję lodów i polałem syropem. Zibi zaczął łyżeczką wyskrobywać czekoladę, co było całkiem w jego stylu. Kiedy ostatni raz jedliśmy ten deser? Dwa lata temu? Mogłem go o to zapytać, ale to bolało. Wspomnienia dawały o sobie znać na każdym kroku. Nie chciałem tego.

Usiedliśmy przy stole obok siebie i powoli zacząłem konsumować słodkość. Do moich uszu nie dochodził żadne dźwięki, błoga cisza. 

- Aśka na górze? – Zapytałem machinalnie. 

 - Nie – odpowiedział z pełnymi ustami. Napakował w siebie chyba z dwie tabliczki czekolady. Jego twarz mogę z czystym sumieniem nazwać chomiczą i w tym momencie nie miał prawa nazywać mnie bobrem. Zibi powrócił do gmerania w pucharku.

- Wyjechała – dodał po chwili cichym mruknięciem. Nie musiał już nic więcej mówić. Doskonale wiedziałem, co tutaj się stało. Wyjechała przeze mnie. 

Nie mogłem zdobyć się na jakikolwiek komentarz, co miałem mu powiedzieć? Wstałem od stołu, a odgłos odsuwanego krzesła rozniósł się po całym domu. 

- Dlaczego to robisz? Dlaczego jesteś  ze mną? Po co to wszystko? – Zadawałem kolejno pytania, na które odpowiedzi nie potrafiłem sam sobie udzielić. Starałem się nie zwracać uwagi na przyjaciela, który zerkając na mnie nerwowo zaciskał dłonie tak, że bielały mu kłykcie. Bardzo, ale to bardzo starał się czegoś nie zrobić. 

- Widzę przecież, że coś cię męczy. Chcesz, to uderz, śmiało.  Wszystko mi jedno, czy wpierdolisz mi ty czy jakiś przypadkowy skurwiel na dworcu. Należy mi się, kurwa. Za te wszystkie przykrości, które cię z mojej strony spotkały, za to całe poświęcenie… Po co? Zbychu, kurwa mać, po co?

Oczy zaszły mi wilgocią. Jestem jebanym mięczakiem. Zawsze byłem. Oczy młodego Bartmana płonęły, rzucił trzymaną szklankę przed siebie i mogłem tylko odprowadzić ją wzrokiem – jak tysiące kawałeczków upada na ziemię z charakterystycznym odgłosem tłuczonego szkła.

- Bo się martwię, do chuja! Traktujesz mnie jak powietrze, kiedy naprawdę staram ci się pomóc! Nie dopuszczasz mnie do siebie nawet na krok, odizolowałeś się ode mnie całkowicie. Nie chcę twojej łaski, nie robię tego dla czystego sumienia, robię to… Kubiak, do kurwy nędzy, nie każ mi przez to kolejny raz przechodzić.

Nieakceptowane uczucie. Odrzucenie. Samotność. Wsparcie. Przyjaźń. Niedorosła miłość. Ból. Cierpnie. Krzyk. 

- Przechodzić przez co? – Szepnąłem nabierając powietrza w płuca. Nie, to niemożliwe. 

- Misiek, zależy mi na tobie.

Cisza. Kolejna fala ciszy, która raniła w każdy możliwy sposób.

- Nie wiesz, o czym mówisz.
___________________________________
Yup. Aż nie wiem, co mam napisać. To niezupełnie tak miało wyglądać, ale genialny plan, jak zwykle nie wypalił.

5 komentarzy:

  1. Ja też nie wiem co napisać. To jest smutne a z drugiej strony... piękne? Nie wiem dlaczego mam odczucie że Zibi chciał powiedzieć coś więcej? Lub coś innego? Nie ważne, jestem w szoku, muszę przeczytać to jeszcze raz i kolejny aż zrozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochanie, Oliwia..♥ moje reakcje:
    - deser? o północy? ohoho! coś się święci.
    - Kubiak wpadł na blat - myślałam że słowo "wpadł" znaczyło że usiadł na tym blacie i tak czekał aż Zibi mu da ten deser. so cute ♥
    - aaa. a. to tylko nie było światła i wpadł jako że wpadł na ten blat.
    - Aśki nie ma?! Mój Boże Oliwia! Kocham Cię! pozbyłaś się Asi!
    - aa. sobbing. leave me alone to die. sobbing. it's so beautiful. sobbing. i love this. sobbing.

    mój najdłuższy komentarz ever.

    OdpowiedzUsuń
  3. reakcja na wyjazd Aśki: FUCK YEAH, NARESZCIE! oczywiście musiałaś skończyć w momencie, który mógłby się rozwinąć w jakiś odważny gest któregoś z nich, a potem w piękny... dobra, nieważne. mam nadzieję, że jeszcze coś takiego się wydarzy. w ogóle nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę z każdego nowego rozdziału tutaj <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaaaaa cóż za ekscytacja:) Końcówka sprawiła, że będę wchodziła co godzinę, żeby sprawdzić czy nie ma tu czegoś nowego;) Z całego tego opowiadania bije wielki smutek za sprawą samopoczucia Michała, ale czuję, że Zbyszek pomoże, żeby było lepiej:) Ps. Jeeest Nie ma Asi:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, żeby na ciebie napierać w sprawie pisania, bo jesteś naprawdę dobra, Cholera jasna Oliwia, pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń