poniedziałek, 8 lipca 2013

Sen: wstęp

Chłopak kiwnął głową w zachęcającym geście. Brunetka uśmiechnęła się szeroko i wsiadła na motocykl, kurczowo obejmując Michała w pasie. Trochę się bała, nigdy nie podobała jej się szybka jazda Kubiaka. Jednak nic nie mogła zrobić, on widział w tym rozrywkę i kolejną dawkę adrenaliny. Dołączyła do niego tylko dlatego, że nigdy nikomu nie ufała tak, jak właśnie jemu.
Kiedy pojazd ruszył, zamknęła oczy. Czuła wiatr we włosach, unikalne perfumy, których woń nosiła w sobie  kurtka jej chłopaka. Nadal nie mogła w to uwierzyć. Spotkało ją takie szczęście, czego zupełnie się nie spodziewała. W pewnym momencie usłyszała dźwięk klaksonu, motocykl zaczął przechylać się w różne strony. Próbowała krzyczeć, chciała jakoś pomóc, ale było już za późno.














          Zbyszek wbiegł do mieszkania zaalarmowany niepokojącą wiadomością od Michała. Sprawdzał każde pomieszczenie znajdując e się na parterze. Usłyszał stłumiony łomot, jakby coś ciężkiego upadło na podłogę.
- Michał? Misiek?! – Wołał go wbiegając na piętro. Nie zwracał uwagi na zdezorientowane spojrzenie rodziców, ani na to, że zostawił otwarte drzwi, że przecież właśnie teraz miał pojawić się na prezentacji zawodników swojego nowego klubu. Siatkówka zajmowała dalsze miejsce, liczył się tylko zagubiony we własnym świecie Kubiak. Naprawdę starał się mu pomóc, ale czuł się tak bardzo bezsilny i budziło to w nim poczucie winy. Wszystko, co mógł dla niego zrobić, to zaprosić pod swój dach – nie chciał, żeby był teraz sam, a jego rodzice przez cały czas mogli mieć na niego oko. Był im za to naprawdę wdzięczny. Po prostu chodziło o coś więcej niż zwykłe „dopilnowanie”.
- Michu! – Zbyszek jęknął z ulgą, która nawiedziła go tylko na moment. Jego przyjaciel leżał na kafelkach łazienki  i nerwowo wbijał paznokcie w skórę. Młody Bartman zobaczył krew i zaczął oddychać przez usta. Jej widok zawsze wywoływał u niego omdlenia, a w tej sytuacji wolał nie ryzykować. Kiedy Kubiak go zauważył, przysunął się bliżej ściany. Szlochał cicho.
Szatyn wiedział, że jego zachowanie jest niepokojące. Miał nadzieję, że za jakiś czas wszystko wróci do normy, że Michał zrozumie, a on trwał w tym stanie od niespełna pięciu miesięcy. Wiedział, że jego obowiązkiem jest mu pomóc. Tylko nie wiedział, co jeszcze może zrobić.
- Ona, o-ona… - Wykrztusił.
- Kto? – Zbyszek klęknął przy nim i rozejrzał się dookoła ponownie kierując wzrok na Michała. Ten uniósł głowę i spojrzał w stronę lustra, a z jego ust wydobył się kolejny krzyk. Bartman nie czekając ani chwili dłużej przyciągnął rozdygotanego przyjaciela do swojej piersi. Początkowo próbował uwolnić się z uścisku, a z każdą chwilą jego siły słabły. Poddał się.

 ____________________________________________
Postanowiłam podzielić to coś ^ wyżej na kilka części. Nie wiem jak to w całości będzie się prezentowało, ale obiecałam, że coś napiszę, więc... Piszę ;d


3 komentarze:

  1. Boże, ja się trochę teraz boje ;<

    ale fajnie jest :D ale się dalej boję :<<

    OdpowiedzUsuń
  2. o rany, to brzmi strasznie niepokojąco.

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże!! Jaki początek!! ojapierdole............asdfghjkl

    OdpowiedzUsuń