środa, 10 lipca 2013

Sen: e01




Co on sobie w ogóle wyobrażał? Że wywiezie mnie do jakiegoś ciemnego lasu i tam zakopie? Niedoczekanie. 

- Chodź tutaj! – Zawołał z dołu Zbyszek. Nie wiem który raz, ale dużo już tego było. Gapiłem się ślepo w sufit z nadzieją, że lada moment nastanie trzęsienie ziemi i zginę marnie pod gruzami. A miałem po co żyć? Dla każdego z mojej popierdolonej rodzinki oznaczałoby to koniec problemów. Żal było mi tylko Zibiego, bo chłopak się starał. I nie, nie jestem skurwielem bez uczuć, naprawdę doceniam to, co dla mnie robi. 

- Czy ty, kurwa, po polsku nie rozumiesz?! – Bartman wpadł do pokoju, a jego mina wyrażała tylko jedno – charakterystyczne dla tego osobnika wkurwienie. Spojrzałem na niego kątem oka i wróciłem do przerwanej czynności. Udało mi się ustalić, że sufit jest prostokątny. 

- Patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię. 

- Grozisz mi? – Mruknąłem, a brunet podszedł bliżej. Westchnął ciężko.

- Rusz swoje cztery litery i chodź na dół, zaraz wyjeżdżamy. 

- Nigdzie nie jadę! – Wybuchnąłem i poderwałem się z łóżka. Zbyszek odsunął się kilka kroków w tył. Skrzyżowałem ręce na piersi i mierzyłem go wzrokiem.

- Pojedziesz – odparł spokojnie – Wszystko gotowe, Michu, musisz jechać!

- Niczego nie muszę. Tutaj jest mi dobrze. Poza tym, tak jest lepiej – podszedłem do biurka i sięgnąłem po komórkę. Miałem nadzieję, że w końcu da mi spokój, ile można prosić? 

- Lepiej? Michał, do cholery! Czy ty naprawdę nie widzisz, co się  z tobą dzieje?! – Spojrzałem na niego pozostając zupełnie niewzruszonym. Znowu zaczyna gadkę szmatkę. Norma. – Jesteś zamknięty w sobie, prawie w ogóle się nie odzywasz, z nikim się nie spotykasz, siedzisz tutaj jakiś pierdolony kołek, wszędzie widzisz Ewkę, a to wtedy wpadasz w jakiś trans i albo dostajesz szału, albo krzyczysz i… No, podciągnij rękaw! No kurwa, pokaż! 

- Przestań – zacisnąłem dłonie w pięść. 

- To trwa za długo. Myślałem, że jesteś w szoku po wypadku. To, co się stało… Michu, czasu nie cofniesz. To już przeszłość, Ewa nie wróci. 

- Jak tak ci to przeszkadza, to zamknij mnie w jakiś pierdolonym psychiatryku! Albo, kurwa, zapierdol jak psa! – Dłonie mi się trzęsły, a ja czułem, że coś w środku mnie pęka. Bartmanowi zrzedła mina. Przegiąłem? Nie obchodziło mnie to, po prostu miałem dość ciągłego wypominania mi, co robię ze swoim życiem. Mój problem, nie jego. Starałem się nie zwracać na niego uwagi, błądziłem wzrokiem po całym pomieszczeniu.

- No i co? Nic nie powiesz? Będziesz miał święty spokój od psychicznego przyjaciela, tak byłoby lepiej dla was wszystkich – rzuciłem na zakończenie. 

- Czekam na dole – warknął i chwilę później usłyszałem trzask frontowych drzwi.


___________________________________________
Beeeez komeeeentarza.

4 komentarze:

  1. połączenie słów 'anwarse', 'Michał' i 'Zbyszek' zawsze mi się będzie podobało i teraz też mi się podoba, chociaż jest tak strasznie smutno. i strasznie krótko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się tłumaczę ;p
      nie lubię pisać długo - najzwyczajniej w świecie nie mogę się spiąć i dokończyć, bo mi się nie chce i zaczynam marudzić ;d. a takie krótkie epizody zajmują chwilę, a chciałabym tę historię opowiedzieć do końca, także... kilka części będzie. zobaczymy jak to w całości wyjdzie ;)

      Usuń
  2. ;___; nie lubię cię xd teraz cały czas będę o tym myślała i gówno wyjdzie z moimi planami dookoła :( kocham jak tak rujnujesz mi życie, po prostu kocham :( tyle smutku, ale w swoim rodzaju to jest piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co mam powiedzie, to jest takie smutne a jednocześnie to co się stanie (mam nadzieję) dzięki tej tragedii. Przeczytałam wszystko co napisałaś, jest naprawdę świetne :)
    I jestem kolejną osobą wkręconą w ten świat Zibiego i Michała ;>

    OdpowiedzUsuń